sobota, 14 lipca 2012

Co zawiera moja urlopowa kosmetyczka z kolorówką? Rozpoczynam ponad 2 tygodnie laby!:)

Jutro rano wyruszam na urlop. Nasze polskie piękne Mazury już na mnie czekają:)

Przygotowałam post co zabieram z kolorówki na ponad 2 tyg. wypoczynku.
Większość dni pewnie spędzę kompletnie bez makijażu, bo urlop rządzi się innymi prawami:) Będą jednak w drugim tygodniu takie wieczory, kiedy zamierzamy wyjść z głuszy i wybrać się do ludzi:)
Wracając na 2-3 dni zaplanowałam też wstąpić do znajomych, z którymi pewnie gdzieś wyskoczymy wieczorami, bo wtedy będę już w cywilizowanych warunkach:)

98% urlopu w moim wydaniu to będzie aktywny wypoczynek na ukochanych żaglach - pierwszy tydzień. W drugim namiot na dziko w totalnej głuszy nad samym jeziorem. Kajaki, rowery, bieganie, spacery, ogniska i generalnie bardzo spartańskie klimaty - czyli coś co kocham i co od zawsze kojarzy mi się z najlepszym wypoczynkiem na świecie!

Kolorówkę zawsze pakuje od ponad 2 lat w jedną kosmetyczkę marki NYX.
Pojemna, praktyczna, zgrabna i dla mnie idealna. Znakomita na wyjazdy 2-3 dniowe jak i na długie urlopy.



Zasada u mnie jest prosta - wszystko do makijażu ma się w niej zmieścić. Jak się nie zasuwa - to znaczy, że coś trzeba wyjąć i to coś ze mną nie jedzie:)




Do twarzy nie zabieram żadnego podkładu.
Podkład od miesięcy zastępuje mi krem BB - Lioele Dollish Veil Vita NN SPF25. Mój jest w kolorze 02 - zielonkawym.
Uwielbiam go!

                                                       
Z korektorów pakuję kamuflaż z Artdeco - niezastąpiony od lat. Ostatnio kompletnie nie stosuje korektorów, bo cera moja ma się naprawdę dobrze, ale zawsze go mam na jakby co...Nic nie tuszuje mi lepiej różnych niespodzianek jak właśnie ten produkt.

Drugim korektorem jest Bourjois Healthy Mix w kolorze 52.
Lżejszy od kamuflażu i nadaje się się także pod oczy. Poza tym spokojnie mogę go użyć jako podkład na całą twarz (w razie co:)). Bardzo go lubię.

Trzecim jest korektor w pisaku. Praktycznie została mi sama końcówka i chce go wykończyć. Max Factor Mastertouch
w odcieniu 306. Głównie pod oczy. Ale u mnie na inne partie twarzy też się sprawdza np. na płatki nosa.


Baza nawilżająca z Kobo. Ma praktyczną pompkę. Odkryłam ją niedawno. Może spokojnie zastąpić krem nawilżający i być zastosowana pod podkład albo sam puder. Na ciepłe dni - świetna.
Akcesoria drobne: patyczki i mały puszek do pudru czy poprawienia makijażu.

                                                
Puder z Mac Mineralize Skinfinish Natural. Mój kolor to Light Plus.
Od kilku miesięcy w połączeniu z kremem BB z Lioele - najlepszy duet.

Bronzer od Chanel -Chanel, Soleil Tan De Chanel, Bronze Universel Bronzing Makeup Base.



Bronzer matowy w kamieniu NYC w odcieniu 720A Sunny. Do konturowania - jeden z lepszych.
Sephora Highlightling Compact Powder. Połączenie rozświetlacza z bronzerem. U mnie często też spełnia rolę różu.
Na słoneczną pogodę - cudny.


Z róży zabieram dwa. Jeden to Maybelline Dream Touch Blush. Mam dwa i jestem w nich zakochana. Na wakacje jednak ze mną pojedzie kolor 02 Peach.
Drugi to Sleek MakeUp Blush - Life's Peach 922.



Rozświetlacz Bobbi Brown - Pink Quartz. Wysłużony już od 1,5 roku, ale nadal niezastąpiony.



Dla oczu ilość kosmetyków jest mniejsza. Wątpię żebym bawiła się w jakieś skomplikowane makijaże. Może być też tak, że ani razu nie nałożę żadnego cienia. Odkąd mam permanentne kreski - rzadko nakładam na oko więcej niż jeden kolor:)

Dwie małe paletki. W sumie w nich 7 cieni.
Baza pod cienie Urban Decay. Wiem wygląda jakby brała udział w dwóch wojnach światowych:) Ale wiele ze mną przeszła, a nadal jest dzielna!:)



Clinique z 3 naturalnymi cieniami.



W paletce Kobo jest tylko jeden wkład Kobo - Caffe Latte.
Pozostałe cienie to: Inglot 395 - niezawodny rozświetlacz pod łuk brwiowy i w kąciku oka, Mac Patina, Mac Satin Taupe.



Dodatkowo w kosmetyczce lądują cienie:
- Bell Satn Mat - wanilia 145 - wyrównuje nim koloryt powieki, przypudrowuje korektor, rozjaśniam oko, nic go jeszcze nie pobiło, od 5 lat mi towarzyszy każdego dnia

- Kiko EyeTech Look Eyeshadow - rozświetlający biały cień z gąbeczką - do kącika oka perfekcyjny, łatwo też podkreśla się nim dolną powiekę, łuk brwiowy - bez użycia dodatkowo pędzla

- przyjemny malutki lawendowo-fioletowy cień z The Body Shop - najbardziej go lubię w załamaniu powieki.



Kredka/cień z KIKO. Z jednej strony turkus. Z drugiej piękny srebrny grafit. Produkt wodoodporny i niezwykle trwały.
Kredka cielista na linię wodną z Basic. Jak do tej pory najlepsza dla mnie do tego celu.



Tusz do rzęs z Mac False Lashes. Stosuje pod niego serum do rzęs 3 w 1 - Advance Volumiere od Eveline. Odżywkę tą też kładę na noc.



Jako maniaczka produktów do ust nie mogę nigdy zabrać jednej szminki. Czasem biorę 5, czasem 10. Nie ważne, że potem używam stale jednej, ale wybór muszę mieć:)



Po kolei:
1. Masełko w sztyfcie z TBS o zapachu granatu - głównie nawilża, ale daje też lekki kolor czerwono-pomarańczowy.

2. Lancome Rouge In Love 322M - pełnowymiarowy tester - niedawny zakup i zachwycam się tą szminką każdego dnia.
3. Golden Rose nr 98 - szminka pasująca do wszystkiego i wszędzie.

4. Lakier do ust z YSL w kolorze Rose Vinyl nr 15. Od kilku miesięcy się z nim nie rozstaje. Niesamowicie trwały.

5. Essence - 55 Coralize me! Świetna tania pomadka w pięknym koralu.
6. Essence - 52 In the Nude. Ta sama seria. Bardzo fajny "nudziak".
7. Carmex miętowy.

Błyszczyki zabieram trzy.



1. Bonne Bell Lip Lites Strawberry. Jejku jak on przepięknie pachnie i smakuje. Do tego ma idealne rozprowadzenie i znakomity kolor oraz wykończenie.

2. Gosh Gloss Eclat&Brillance - 01 - bezbarwny z malutkimi drobinkami. Daje piękna taflę. Sprawdza się jako sam oraz nałożony na szminkę. W podróż praktyczny, bo ma lusterko i światełko:)

3. Astor Soft Sensation Liquid Care Lip Gloss SPF 12 - 103 Nude Rose. To zakup dzisiejszy. Urzekł mnie ten kolor. Po jednym dniu stosowania - jestem bardzo na tak.

Akcesoria do brwi od Tweezerman. Mini pęseta, szczoteczka, cień w kredce, utrwalacz włosków.



Pędzle do oczu.

Od Essence of Beauty - mała kulka.
Hakuro H77 - do rozcierania i cieniowania.
Mac 217 - do nakładania cieni i generalnie uniwersalny i najlepszy!
Sigma SS275 - znakomity pod łuk brwiowy i do załamania powieki szczególnie opadającej jak moja.



Pędzle do twarzy.

Sephora nr 45 do pudru mineralnego.
verydays Minerals - duża kulka teoretycznie do cieni. Mi służy do rozcierania korektora pod oczami, na nosie i w innych zagłębieniach twarzy.

Mały pędzel z podróżnego zestawu od Ecotools (było w sumie z nim 6 pędzli). Sprawdza się do przypudrowania korektora, wybranych partii twarzy. Uniwersalny, bo do oczu też go używam.

Duży Ecotools - do bronzera Chanel. Spokojnie też do pudru.

Podwójny Essence of Beauty. Jednym końcem konturuje twarz pudrem brązującym w kamieniu. Drugim nakładam rozświetlacz. Nadaje się także do różu i pudru.

Kolejny z mini zestawu Ecotools - mam zamiar aplikować nim róż w kamieniu. Możemy też bardzo dobrze konturować nim twarz czy nanosić puder oraz rozświetlacz.





Wybrane pędzle na zdjęciach są lekko brudne. Przepraszam, ale zdjęcia robiłam tuż po wykonaniu dziś makijażu rano. Oczywiście na urlop jadą czyste wykąpane:)
 
Tak wygląda kosmetyczka zapakowana. Zasunęła się....uffff:)



Jest dość pękata, ale zajmuje mało miejsca. Kosmetyki w niej są bardzo bezpieczne.



Istnieje możliwość, że rano malując się przed wyjazdem - jeszcze coś z niej wyrzucę, bo często tak mam:)




W torebce podręcznej na podróż mam też stale w kosmetyczce:
- puder matujący w kamieniu z Elf - w praktycznym opakowaniu z lusterkiem + gąbeczka
- pędzel wysuwany z Ecotools
- nawilżająca pomadka - "jajko" z EOS.



To wszystko.
Sama nie wiem...mało, dużo? W sama raz?
Co myślicie?

Lecę kończyć się pakować. Moje mieszkanie obecnie wygląda jakby przeszedł nad nim tajfun...:)

Buziaki. Trzymajcie się. Do poczytania za ponad 2 tyg!
Bądźcie grzeczni przez ten czas:):)

Magda

piątek, 13 lipca 2012

Parfois - zakupy. Kilka rzeczy bez których da się obyć...tylko po co?:)

Kilka przedurlopowych zakupów. Weszłam po jedną rzecz, a wyszłam z kilkoma....Szkoda gadać:) Oczy są zdradliwe i nieobliczalne:)


Bransoletka stylizowana na "starą". Połączenie koloru starego złota + perły.


Regulowana - to ważne dla mnie. Mam bardzo szczupłe nadgarstki.
Kosztowała około 34 PLN. Już dokładnie nie pamiętam. Noszę od dnia zakupu ok. tygodnia temu - codziennie.
Bardzo ją polubiłam. Niesamowicie wygodna.

                                                              
             Kolejna to zestaw bransoletek - kilka w jednym. Można nosić je na raz lub rozdzielać.
Elementy turkusu mnie "wzięły":) i fakt, że jest ich dużo.

      

Koszt ok. 20 PLN.

                                                  
                                                                   
 Szal srebrny z domieszką jakby lawendy/lekkiego fioletu. Zwiewny i bardzo miły w dotyku.

      
Kosztował 27 PLN. Był przeceniony z 39,90 PLN.
    
 Zegarek na różowo-koralowym pasku. Przyznam, że jestem maniaczką zegarków. Nie tylko na rękę:) Mam ich całkiem sporo. Od kilku lat mam fazę na duże zegarki.


        
                               
Chciałam coś na wakacje z kolorem, a jednocześnie by był praktyczny na urlop i nie za drogi.
Z wyższej półki markowe zegarki kupuje raczej bardziej klasyczne. Ten myślę, że w sam raz spełnia moje wymagania.

                                   
Kosztował 108 PLN i wiem, że jeszcze był niebieski.      

Lubicie sklep Parfois czy raczej średnio?

Ja dopinam ostatnie sprawy przed urlopem. Dziś ostatni dzień pracy. Huraaaa!
Jutro wielkie pakowanie, a w niedzielę w drogę!
2 tyg. wolności!
             Magda:)               

środa, 11 lipca 2012

Manicure hybrydowy, shellac - moje doświadczenia, wady, zalety, opis, dla kogo. Dzielę się wiedzą:)

Dostaje sporo zapytań w prywatnych mailach na temat manicure hybrydowego czyli popularnego shellac'a.

Postaram się w tym poście rozwiać kilka wątpliwości i przybliżyć Wam tą metodę manicure.

Od razu pragnę zaznaczyć, że sama go nie wykonuje i nie jestem manikiurzystką.



Z shellaca korzystam od ponad 2,5 roku, dość regularnie. Choć używam oczywiście też zwykłych lakierów.

Wykonuje go u jednej zaufanej kosmetyczki. Moim zdaniem osoba wykonująca nam hybrydę to 70% sukcesu lub też porażki...

Co to w ogóle jest?
Lakiery do manicure hybrydowego różnią się od "zwykłych lakierów" - są połączeniem właściwości akrylu, żelu i zwykłego lakieru.

Charakteryzują się głównie doskonałą trwałością, niezmiennością nasycenia koloru i połysku.
Nie kruszą się i nie odpryskują, nie blakną.


Cena?
Na przedmieściach Warszawy płacę obecnie za tą usługę 70 PLN. W tym jest oczywiście pełny manicure + nałożenie lakieru.
Czytałam, że w wielu salonach płaci się osobno jeszcze za zdjęcie hybrydy.
Ja nigdy za to dodatkowo nie płaciłam. Jeśli idę zdjąć poprzedni lakier i nałożyć nowy - zawsze płacę równe 70 PLN.
Nie ma też znaczenia czy jest to french czy jakieś zdobienie czy jeden kolor. Cena ta sama.
W przypadku gdy chce zdjąć hybrydę i zrobić zwykły manicure - także za zdjęcie nie płacę.

Około roku temu za tą samą usługę płaciłam 60 PLN. Teraz cena z lekka podskoczyła. Podobno dlatego, że wzrosły koszty materiałów. Wiadomo drożeje wszystko...




Jak wygląda usługa?
Najpierw manikiurzystka Agnieszka przygotowuje mi paznokcie czyli wykonuje tradycyjnie manicure.
Tradycyjnie...ale w moim przypadku bez użycia wody, czyli żadne tam moczenie w miseczce dłoni. Od kilku lat w ten sposób nie działam z paznokciami.
Tylko usuwanie skórek za pomocą specjalnego żelu zmiękczającego. Potem odpowiednie nadanie kształtu i długości płytce i cała jego obróbka:)

Teraz czas na preparaty.

Baza, potem kolor - 2 a czasem 3 warstwy (w zależności od odcienia i efektu jaki chcemy uzyskać), na koniec utwardzacz. Każda z warstw jest poddawana osobno lampą UV przez kilka minut.

Na koniec przemywanie wacikiem bezpyłowym nasączonym w płynie cleaner, którym usuwana jest lepka warstwa powstającą podczas utwardzania. Dodatkowo płyn ten dezynfekuje i wzmaga połysk.

Gotowe!:)
Nie trzeba odczekiwać, że wyschnie. Nie ma obawy, że coś się uszkodzi. Nie otwieramy z mozołem drzwi do samochodu ze strachu, że zaraz uszkodzimy kciuka, nie walczymy z torebką, kurtką itd.:)

Można tuż po - działać normalnie. Lakier jest utwardzony na kamień.

Ile trwa "zabieg":)?

Wszystko razem około godziny. W tym zdjęcie i ponowny cały manicure hybrydowy.

Jak długo się trzyma?
U mnie spokojnie 3 tygodnie. Nawet wytrzymałby 4 bez żadnego uszczerbku. Problem w tym, że mi bardzo szybko rosną paznokcie i po  takim czasie mam ogromny odrost, co nie wygląda dobrze.
Z racji tego też, że mam bzika totalnego na punkcie dokładnego położenia lakieru i braku widocznej przerwy między skórą, a lakierem - dla mnie idealne jest nakładanie i zdejmowanie tego lakieru co 2-2,5 tyg.
Nie ma tragedii jeśli przeciągnie się to do 3 tyg., ale wolę lekko krócej...:)

Wszystko zatem zależy tu od tego jak szybko rośnie Wam płytka. Jeśli bardzo wolno, dłużej można z lakierem chodzić.

Kiedy jest duży odrost paznokcia - nawet jeśli nam to nie przeszkadza, istnieje możliwość, że zwyczajnie końcówka lakieru zacznie nam się podważać i zadzierać. Dobrze wykonany shellac nie odpryskuje. Ale w wyniku odrostu płytki lakier podważa się od strony macierzy i dostaje się tam woda. Kiedy ona podejdzie pod warstwy i zostanie tam - paznokieć nie wysycha i to właśnie może powodować niszczenie płytki.



Czy hybryda niszczy paznokcie?
Myślę, że to sprawa bardzo indywidualna.
Tak jak pisałam wyżej. Wykonuję ją od ponad 2,5 lat i nie zauważyłam zniszczenia paznokci. Moja płytka jest naturalnie cienka i mam nawet wrażenie, że ta metoda wzmocniła ją.
Nie zauważyłam żeby w czasie nie noszenia lakierów hybrydowych paznokcie były słabsze, cieńsze czy rozdwojone. Nie mogę tego potwierdzić. A tych "zabiegów" miałam wykonywanych już chyba kilkadziesiąt!

Wg mnie podstawą jest wybranie odpowiedniej osoby wykonującej. Ja mam zaufaną panią do jakiej salonu chodzę od 5 lat.
Jest perfekcjonistką. Pracuje na dobrych materiałach. Ma takie samo poczucie estetyki jak ja i jest świetnie wyszkolona.

Wiem, że w wielu salonach stosuje się najtańsze kiepskie lakiery.

Przyznam, że "moja" Aga raz zmieniła firmę dostarczającą jej materiały i po tygodniu lakier zaczął odpryskiwać. Inne klientki też były niezadowolone. Pieniądze zostały nam zwrócone i nastąpił powrót do sprawdzonej marki.

Sukces też tkwi w osobie. Kolejne warstwy trzeba dobrze utwardzić, nałożyć je dokładnie, np. "zawijając" pod płytkę co powoduje, że lakier na końcach nie odpryskuje i się nie ściera.
Może się wydawać, że to prosta sprawa, ale niestety wiem, że nie każda manikiurzystka jest dobra w tym co robi...Wiadomo jak w każdym zawodzie.

Spotykam się z całą masą stwierdzeń, że shellac niszczy paznokcie.

W dużej mierze pewnie zależy to od rodzaju płytki. Moim jednak zdaniem problem tkwi w nieodpowiednim nakładaniu kolejnych warstw, braku doświadczenia, opieszałości i także nieodpowiednim zdejmowaniu lakieru.
Znam przynajmniej z 10 osób, które regularnie wykonują hybrydę u tej osoby co ja - od około 3 lat i żadna nie narzeka na problem z paznokciami.

Być może też wynika to z tego, że działam prewencyjnie. Mimo, że nie mam jakiś wielkich problemów z płytką. To dwa razy w roku robię sobie kuracje 3 tyg. z samą odżywką na paznokciach. Przez ten czas nie kładę żadnego koloru.

Nie radziłabym także dopuszczać do zbyt długiego jednorazowego noszenia hybrydy np. z oszczędności. Nawet wtedy jeśli odrost nam nie przeszkadza. Jak wspomniałam wyżej, dostająca się woda może bardzo zniszczyć paznokieć. Tu zatem przyczyną nie jest shellac, ale właśnie zalegająca wilgoć.



Jak zdjąć?

Nie radzę robić tego samemu. Chyba, że macie doświadczenie.
Warstwy hybrydy nie rusza zwykły zmywacz.
Agnieszka specjalnie wykrojone na wielkość paznokci waciki bezpyłowe namacza w płynie na bazie acetonu kosmetycznego i kładzie dokładnie na płytkę. Następnie zawija końce palców w pocięte kawałki folii aluminiowej, dokładnie dociskając do paznokcia.
Czekamy parę minut, pijemy kawę i plotkujemy...:)

Następnie wszystko jest zdejmowane. Lakier praktycznie sam odchodzi od płytki. Czasem wystarczy go dodatkowo lekko podważyć. Absolutnie "moja" pani nie spiłowuje go z płytki żadnym ostrym pilnikiem czy nie szoruje po paznokciu niczym ostrym - a słyszałam, że w wielu salonach tak się robi. To zabójstwo dla paznokci!
Po zdjęciu shellaca, który praktycznie sam odpada - kosmetyczka lekko poleruje paznokcie i przystępuje do manicure.

Wiem, że często też zdejmowanie następuje poprzez namaczanie palcy w miseczce z acetonem. Aż na myśl o tym się wzdrygam. Wtedy przecież moczymy całe końce palców i skórki - to bardzo wysusza! Metoda z wacikami i folią jest świetna!

Zdjęcie trwa kilka minut i jest bezbolesne:)

Dla kogo tak, dla kogo nie?
Wady i zalety.
Wg mnie przede wszystkim dla perfekcjonistów:)
Jeśli lubicie mieć zadbane dłonie z kolorem na paznokciach, a nawet półmilimetrowy odprysk czy stracie końcówek płytki doprowadza Was do szału + nie lubicie lub nie macie czasu na malowanie co 2-3 dni - to shellac jest dla Was.

Osobiście mam totalnego fioła na punkcie dobrze pomalowanych paznokci. Minimalny nawet przetarcie jest dla mnie sporym dyskomfortem. Zmywam wtedy wszystkie paznokcie i maluje od początku, co bywa upierdliwe.
Lakiery zwykłe nie trzymają się u mnie zbyt długo. Z utwardzaczem jest lepiej, ale nie tak żeby lakier trzymał się np. 6 dni bez żadnej zmiany. Praca na komputerze + w domu daje się we znaki płytce - szczególnie końcówkom. Nawet bardziej niż wszelkie czynności domowe.
Nawet kiedy nie sprzątam, lakier potrafi odpaść po jednym myciu głowy. Wilgoć to dla mnie wróg!:)

Nie jestem zwolenniczką malowania paznokci co 2-3 dni. Dla mnie to bowiem rytuał, wszystko musi być perfect. A jeszcze potem to czekanie by lakier dobrze wysechł, a na koniec i tak zawsze się gdzieś zawadzę....z moim brakiem cierpliwości niestety tak już jest:)


Uwielbiam mieć pomalowane paznokcie i w zasadzie przez cały rok noszę na nich kolor. Sama jednak czynność malowania - mniej mnie bawi:)

Poza tym nie mam czasu by robić to np. dwa razy na tydzień. Z racji swojej pracy, nie mogę sobie pozwolić na to by moje dłonie były zaniedbane albo lakier miał jakieś uszczerbki.
Często też wyjeżdżam służbowo i bywa, że w koło jestem na spotkaniach, w podróży, gdzie nie ma mowy o tym by ślęczeć nad dłońmi.

Czasem defekt na lakierze jaki powstał w ciągu dnia przyprawiał mnie o stres i na niczym nie mogłam się skupić tylko na tym, że na kciuku lakier nie jest ok:) Choroba jakaś, a shellac jest u mnie na to wybawieniem:)

Zero stresu. Zero zamartwiania się przez 2 tygodnie i mase czasu na inne ważne i miłe dla mnie czynności...także kosmetyczne:)



Zaletą manicure hybrydowego jest też fakt, że kolor nie blaknie, nie zmienia się i cudnie lśni. Połysk jest cały czas taki sam i znacznie większy niż przy lakierach "zwyklakach".

Hybryda to też świetne rozwiązanie dla tych, co marzą o dłuższych lub nawet bardzo długich paznokciach. Nie chcą natomiast stosować tipsów, a ich naturalna płytka przy pewnej długości np. pęka czy się rozdwaja.
Shellac pozwala naprawdę zapuścić długą płytkę i nie ma strachu, że się złamie.
Mocno utwardza, więc przy łamliwych czy rozdwajających się paznokciach może być wybawieniem. Jednocześnie nie jest to tips więc nie działa niszcząco.

Ta metoda sprawdza się znakomicie na duże wyjścia np. wesela czy wyjazdy służbowe. Wszędzie tam gdzie musimy wyglądać perfekcyjnie, a nie chcemy martwić się o jakieś uszkodzenie na dłoniach.
Polecam też na wyjazdy urlopowe.

Dobre rozwiązanie dla osób zapracowanych, mających mało czasu, mam wychowujących dzieci, osób u których zadbane dłonie są wizytówką w pracy.
Także dla wszystkich niecierpliwych i ceniących wygodę:)

Generalnie dla osób praktycznych.

Jeśli natomiast nie wyobrażacie sobie nosić jednego koloru przez 2 tygodnie czy dłużej. Lubicie kolor zmieniać co 2 dni, a sam proces malowania paznokci to dla Was relaks, ukojenie, frajda - to shellac Wam do niczego nie jest potrzebny.
Oczywiście hybrydę też możecie zmieniać i nawet codziennie - ale to raczej mało opłacalne finansowo.

Osobom nie mającym fisia na punkcie wręcz doskonałego położenia koloru i jego trwałości - też tej metody nie polecam. Przynajmniej nie do stosowania często czy stale.

Wiem też, że wielu kobietom tradycyjne lakiery trzymają się bardzo długo. Nie pracują całymi dniami na klawiaturze, nie gotują, nie sprzątają, nie tankują same samochodów (tak, tak, wiele razy przy tankowaniu rozwaliłam paznokieć, sama nie wiem jak:)), nie myją swoich aut itp...Takim szczęściarom zwykły lakier naprawdę wystarczy.

Wśród lakierów hybrydowych nie ma też takiego wyboru kolorystycznego jak wśród tradycyjnych. Coraz więcej firm produkuje te pierwsze, ale nadal nie dogania to ilości producentów lakierów drugich.

Z miesiąca na miesiąc gama kolorystyczna rośnie i pojawiają się nowe odcienie, nowe wykończenia - perłowe, mleczne, brokatowe itd. Nadal jednak więcej kolorów mają lakiery zwykłe.



Wadą jest też cena. Zależy pewnie od regionu w jakim mieszkamy.
Jak na Warszawę 70 PLN nie jest jeszcze ceną wysoką. Znam salony każące sobie płacić za tą usługę nawet 120 PLN.
Dla porównanie u "mojej" Agi zwykły manicure kosztuje teraz 35 PLN.


Oczywiście można też shellac wykonywać samemu w domu. Jeśli macie takie zamiłowania, to preparaty, lampa, lakiery - są normalnie dostępne dla każdego. Choć ceny ich nie należą do niskich. Przy stałym jednak robieniu sobie, koleżance, mamie, bratowej czy sąsiadce - pewnie się opłaca. Potrzebny jeszcze tylko jest talent:)

Dodam, bo może będą pytania. Moja manikiurzystka pracuje na lakierach marki Gelish.

Oczywiście shellac można też wykonywać na paznokciach u stóp.
U mnie jednak spokojnie na stopach zwykły lakier + top coat trzyma się 4-5 tyg., więc hybrydy tam nie nanoszę.

W poście załączyłam kilka wybranych zdjęć z lakierem shellac w różnych kolorach.
Poniżej jeszcze lista moich postów z innymi zdjęciami. Zapraszam.

1. http://77gerda.blogspot.com/2012/04/lakier-oliwkowo-zotyalbo-na-odwrot-moze.html

2. http://77gerda.blogspot.com/2012/07/shellac-orange-na-paznokciach-w-sam-raz.html

3. http://77gerda.blogspot.com/2012/05/niebieski-shellac-na-paznokciach.html

4. http://77gerda.blogspot.com/2012/02/stal-na-paznokciach.html

5. http://77gerda.blogspot.com/2012/03/manicure-hybrydowy-w-wydaniu-cielistym.html

Mam nadzieję, że wyczerpałam temat i post okaże się pomocny.
Jeśli jeszcze macie jakieś pytania lub coś dla Was nie jest jasne - śmiało piszcie.

Uściski!
Magda

wtorek, 10 lipca 2012

Denkujemy intensywnie dalej...Odcinek III: Twarz, usta

Bez zbędnych ceregieli przechodzę do tematu.
Kolejna część denka - tym razem produkty do twarzy i ust.



1. Yes To Tomatoes Total Treatment Facial Mask
Maseczka do cery tłustej.
Moje opakowanie to mini - 20 ml. Kupione w zestawie z 5 innymi kosmetykami tej marki za śmieszną cenę 25 PLN.
Znakomita maska, w pełni spełnia obietnice producenta. Jedna z lepszych jakie miałam. Pięknie oczyszcza i rozjaśnia skórę.
Niesamowicie wydajna.
Cena to ok. 100 PLN za 50 ml w Sephora. Czasami można dorwać ją na sporych promocjach. Ja ich kosmetyki kupuje w Izraelu - są o wiele tańsze.


2. Lush Krem Enzymion.
Obecna cena to 13,5 GBP za 50 ml.
Dla mnie - krem znakomity. Z całą pewnością będę chciała go mieć ponownie. Choć jak na razie nie mam za bardzo do niego dostępu.
Recenzja tego kosmetyku jest na moim blogu tu >>


3. Eliksir winogronowy z Biochemii Urody.

40 ml - 43 PLN.
Produkt odkrycie! Cera po nim zmieniła się diametralnie na korzyść i jestem nim zachwycona. Recenzja pojawi się przed moim wyjazdem na urlop, bo wiem, że obiecałam:)


4. Pomadka ochronna Oeparol.
Kosztuje chyba ok. 6 PLN. Dokładnie nie pamiętam.
Od lat ulubiona i kupowana stale. Pięknie nawilża i super chroni usta. Mam wiele produktów do ust ale stale wracam do niej.
Dla mnie to niezbędnik.


5. Tonik z Lush - Tea Tree Water.
Kolejny ulubieniec. Zużyłam już chyba z 4 butelki. 
Wydajność ogromna. Bardzo dobrze działa na skórę tłustą czy mieszaną. Dobrze odświeża i ma spray - a to kocham:)
Ktoś powie, że nie ma różnicy między tonikami. Akurat po używaniu jego ja różnicę widzę znaczną:)
Występuje w dwóch pojemnościach:
- 100 ml - 3,75 GBP
- 250 ml - 7,00 GBP.


6. Żel oczyszczający Normaderm od Vichy.
Można go dostać w pojemności 200 i 400 ml.
Często 400 ml jest w cenie mniejszej butelki. W zależności od apteki rozpiętość cenowa 35-40 PLN.
Recenzowałam go gruntownie w tym poście >>

Kilka dni temu kupiłam drugie opakowanie - tym razem dużą butlę.
Skuteczny i w te upały do zmywania twarzy - najlepszy!


7. Peeling do ust - Lush, Bubblegum Lip Scrub.

- 25 g - 4,95 GBP.
Gadżet. Przyjemny ale nic nadzwyczajnego. Nie za tą cenę. Moje zdanie na jego temat poczytacie w tym miejscu >>
Ponownie nie kupię.


8. Clinique, Redness Solutions, Daily Relief Cream - Kojący krem nawilżający na dzień.

Miałam miniaturkę 15 ml.
Przeznaczony do skóry skłonnej do zaczerwienień. Pokładałam duże nadzieje w tym kosmetyku, ale mnie rozczarował.
Dobrze nawilża i to wszystko. Nie widziałam specjalnego efektu działania na moje zaczerwienienia, naczynka czy rumień.
Poza tym dla mnie nie nadaje się na dzień. Makijaż na nim trzymał się średnio, czasem rolował. Krem jest za tłusty.
Na noc - w porządku.
50 ml kosztuje około 190 PLN i wg mnie nie jest kompletnie warty tej ceny.
Cieszę się jednak, że przetestowałam te 15 ml.
Nawet nie pamiętam skąd ten słoiczek mam. Albo go dostałam albo był w jakimś zestawie - nie wiem.


 9. Hydrolaty:
- z kwiatów pomarańczy słodkiej od Zrób Sobie Krem - 16,90/200 ml
- różane z Biochemii Urody - 19,90 PLN/200 ml

Hydrolaty to znakomite produkty. Różane są moimi ulubionymi.
Ten z kwiatów pomarańczy działał bardzo dobrze, ale nie lubię tego zapachu. Nie kojarzy mi się totalnie z pomarańczami.
Bardzo specyficzna woń i mi nie podpasowała.


 10. Floslek - Tonik do cery z problemami naczyniowymi.
Cena: ok. 12 PLN/200 ml
Produkt ok. Ale rewelacji nie ma. Zwykły tonik. Dla mnie nie koił znacząco, ale też nie podrażniał. Neutralny zapach.
Za mało nawilżał.
Nie sądzę bym do niego wróciła. Są lepsze w tej lub niższej cenie.


11. Tisane - balsam do ust.
Bez dwóch zdań najlepszy! Nic go nie pobija. Kupuje od lat.
Z tego co pamiętam kosztuje teraz ok. 7-8 PLN za 4,7 g.


12. Krem oczyszczająco-rozświetlający ze sklepu Naturalne Piękno.

Przy okazji zakupów dostałam gratis próbkę 15 ml tego kosmetyku.
Zaskoczył mnie niezwykłą wydajnością. Próbka starczyła mi na kilkanaście razy. Dobrze oczyszcza, nawilża, nie podrażnia i rzeczywiście rozświetla.
Skłaniam się do zakupu pełnego opakowania.
- 50 ml - 14 PLN
- 100 ml - 26 PLN

Pod tym linkiem >> znajdziecie pełen jego opis na stronie dostawcy.


13. Pasta cynkowa.
Następny niezbędnik u mnie w domu. Towarzyszy mi chyba od 15 lat.
Polecam właśnie pastę, a nie maść. Na wypryski, ranki, krostki - najlepsza!
Zapłacicie za nią grosze w aptece - pewnie ok. 3-4 PLN. Starcza mi na 1,5-2 lat.


 14. Efectima. Peeling enzymatyczny + maska kolagenowa.
Ten saszetkowy zestaw jest cenie ok. 5-6 PLN.
Kupuje go od czasu do czasu i lubię. Maska ładnie napina skórę, wygładza, rozjaśnia i nawilża. Świetnie nadaje się przed ważną imprezą czy dużym wyjściem.
Rewelacyjny kosmetyk też wtedy gdy skóra jest zmęczona, poszarzała i błaga o energię.


15. Dax Cosmetics. Seria No problem! Maseczka antytrądzikowa głębokooczyszczająca.

Uwielbiałam ją. Tania, wydajna i czyniła super robotę. Obłędny zapach gruszki.
Znakomite oczyszczenie.
Niestety produkt już wycofany. Bardzo żałuję, bo zużyłam kilka opakowań i cała ta stara seria byłą świetna, choć ja wcale nie mam skóry trądzikowej:)
 

16. Krem rozjaśniająco-wygładzający AZELO/BHA z Biochemii Urody.
50 ml - 29,50 PLN.
Śmiało mogę powiedzieć, że ten krem zmienił moją skórę z tłustej na bardziej normalną może w kierunku tłustej. Dokonał ogromnych zmian na lepsze jeśli chodzi o moją twarz. Kupiłam już kolejne opakowanie. Dla mnie to rewolucyjny produkt.
Wiele zmienił w mojej pielęgnacji. Choć nie jest tak, że nagle mam cerę super idealną:) Zmiana jednak jest duża, choć na efekty trzeba poczekać.
Będzie jego dłuższa recenzja.


Dajcie znać jeśli używałyście któregoś z tych kosmetyków. Miło mi będzie poczytać o waszych spostrzeżeniach.
Jeśli interesuje Was recenzja szczegółowa jakiegoś z wymienionych - dajcie znań.

Pozdrawiam Was!
Magda